Streszcienie walentynek: a więc.... wróciłam z Łodzi po godzinie 20 (polecam lody w galerii Łódzkiej), poszłam do Grodzkiego (pub) na urodziny qmpeli i tu będzie dugresja. Wchodzę patrzę, mówie cześć, podchodzi do mnie kolega i pyta co się dzieje, a ja w tym momencie, niewiadomo z jakiego powodu, mam nagłą chęć płakać, wybiegam siadam na ławce i autentycznie ryczę. Co mi jest....??? Podchodzi qmpela ze swoim chłopakiem pytaja się co się stało, a ja na dobrą sprawę nie weim... przytulili mnie, pocieszyl,i wróciłam, przeprosiłam jubilatkę i siedziałam. Po krotkim czesie chciałam wyjść. I tak wyszłam z jubilatką później... Dalszy ciąg dnia: poszłyśmi do pubu Rodeo (jeden z tych do których się nie wchodzi jeśli jest się w klimacie chociaż...) i tańczyłam... Tak TAŃCZYŁAM!!! Nigdy nie byłam na takiej dyskotece!!! Ogólnie tego typu lokale mnie odpychają, a ludzie którzy się tam zbierają nie akceptują mnie bo jestem "brudasem".... A tym razem siedziałam tam, tańczyłam i........... dobrze się bawiłam !(?)... Potem posiedziałam w Rocku i teraz jestem w domu. Jestem śpiąca... Kładę się spać... Życzę blackmetalowych snów ]:->